jak dobrze mi było przez ostanie dwa miesiace, siedze w domu i wspominam jak przyjezdzał do mnie i mimo ze raz było dobrze innym razem nie ale wypełniona szczesciem zapominałam o szarym swiecie. A teraz... ja mysle o nim, o tym czy on tak jak ja teskni, wspomina i załuje, ze nie jestesmy razem... ale sie łudze. No coz dopiero tygdzien jak go nie widze i wydaje mi sie, ze wyjechał, niedługo wroci i znowu bedzie dobrze. Tak bardzo mi brakuje jego osoby, rozmow i przytulenia. Teraz stara sie o mnie pewiem facet ale to zaszybko zebym myslała o innych. Potrzebuje przyjaciela, ktory mnie przytuli, zabierze gdzies i nie bedzie w tym zadnych podtekstow. Drugi raz moje serce płacze nie chce juz wiecej cierpiec.
Kazdego dnia gdy wstaje rano, patrze przez okno i widze szarość.
Krople deszczu po szybie spływaja, swiat płacze... i ja wspólne nasze chwile przypominajac.